top of page

Wstęp

Przyjechałem do Polski w 1981 roku. Dzisia wydaje się tak odległy czas, jakby to było w 1881 r. Mój rok urodzenia znajduje się na samym dole listy lat przy rejestrowaniu się na portalach społecznościowych. Sporo wody upłynęło w Wiśle od tego czasu i sporo się działo, oj działo się. Niejeden ptok stał się krzokiem i vice versa.

Do tej pory przeszło koło mnie kilka dot-bomb, kilkanaście katastrof serwerów, kradzież tablic rejestracyjnych oraz kilka set maili od zupełnie nieznanych mi ludzi, którzy niewiadomo czemu chcą bym sobie koniecznie powiększył... biust.

Z większych wydarzeń utkwiły mi w pamięci katastrofa nowiutkiego Airbusa nad Atlantykiem nie wiadomo z jakiego powodu; utonięcie włoskiej Concordii jeszcze bardziej nie wiadomo z jakiego powodu oraz zaginięcie Malezjiskiego Boeinga 777 najbardziej nie wiadomo z jakiego powodu.

Przeżyłem cztery karetki pogotowia, trzy tomografie komputerowe, jeden rezonans magnetyczny i jedną kolonoskopię bez zneczulenia.

Gdzieś w połowie tego okresu dołączyliśmy do Europy. Europa, która w niedalekiej przyszłości będzie cudowną mieszaniną ludzkich ras, zielonych ludzików i robotów, a ich podstawowym zajęciem będzie szukanie miejsca na rozkręcenie kolejnej imprezy.

W tej chwili jakoś się uspokoiło, jesteśmy po Euro2012 i przed (ewentualnymi) ZIO Kraków 2022. Doświadczenie pokazuje, że finansowo te imprezy są guzik warte. Takiej samej wartości co mity o solidarności i wolności jeśli nie doliczymy zwykłej ludzkiej radości.

NIE MA WOLNOŚCI BEZ RADOŚCI !

Według moich badań, komunikacja międzyludzka jednak kuleje i brzmi tak:

- English? Deutsch?

- English.

- Oh no.... Deutsch please.

Dlatego nie mogę się doczekać świetlanej przyszłości, kiedy zaczną wczepiać ludziom krzemowe chipy. Zwykłym przełącznikiem będzie można wybrać sobie angielski, bułgarski, czeski, duński, estoński, flamandzki, francuski, fiński, grecki, hiszpański, holenderski, litewski, łotewski, niemiecki, portugalski, szwedzki, węgierski, słoweński, słowacki, rumuński, waloński lub włoski jako język komunikacji w naszym wspólnym europejskim domu.

Należy jeszcze dziś znależć dalsze rozwiązania techniczne, bo niebawiem trzeba będzie upgradować system o albański, bośniacko-herzogowiński (dobrze odmieniłem?!) białoruski, chorwacki, czarnogórski, gruziński, kosowski, macedoński (jest taki język! Nawet nie wiedziałem), moldowanski, rosyjski, serbski, turecki i ukraiński.

Kto wie, czy dalej nie będą potrzebne dodatkowe patche na tak egzotyczne narzecza, jak abchazko-osetiński, nadniestrzański, nagornokarabachski czy tatarsko-czerkezki tylko dla politycznych jaj, oczywiście.

Ku uciesze producentów, reklamy ich produktów będą wstrzykiwane bezpośrednio do naszych mózgów pod czas snu bez udziału innych, łatwych do wyłączenia mediów elektronicznych. Niektóre wybrane produkty, np. piwo, osiągną wyższy poziom dystrybucji i będą produkowane na miejscu, czyli w naszym ciele, przez miniaturowe bio-nano- technologiczne generatory, dostępne do ściągnięcia z Internetu tylko w wersji płatniczej pay-as-you-go.

Podobno w dwudziestym pierwszym wieku nie będą wojny, a jeśli tak, to tylko ekonomiczne. Wyobrażcie sobie jak dwie wojujące ze sobą formacje stoją na Rynku Głównym i nadają na siebie na przemian:

- TES-KO, TES-KO

- BIED-RON-KA, BIED-RON-KA

Chyba dlatego wojny są teraz tak błyskawiczne, takie blickrigi. Zanim przełączę na inny kanał, już po wojnie. Kiedyś to były wojny... Wyobrażacie sobie jakim welkim przedsięwzięciem musiała być wojna stuletnia. Już po zaledwie dwudziestu latach trzeba było pilnować by nasi nie bili swoich.

Jeśli przeraża was obraz takiego cyber świata, może znajdzie się jakiś dziwny powód by zagłębić się w moich tekstach, zrelaksować się i powiedzieć sobie: spoko to tylko xxi wiek.

Miłego czytania

Tsanko

Етикети:

bottom of page